• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

21 sierpnia 2015

MYŚL NIESZABLONOWO

Czyli dlaczego camping jest lepszy od SPA?

campingowa restauracja

Stereotypy.
Codziennie przypinamy łatkę temu co powszechnie znane. Oceniamy z góry. Wiemy lepiej. Znamy się.

Biwak to siermiężny kolega wczasów rodem z PRL'u.
Camping, to takie ładniej brzmiące zapożyczone słowo równoznaczne z tymże biwakiem.
Camping to namiot w lesie, wygódka pod drzewem i mrówki w śpiworze.
Camping to brak bieżącej wody i 5 km do najbliższego sklepu.

A teraz wyjdźmy poza ramy. Think outside the box.








I wyobraźmy sobie camping strzeżony przez 24 godziny na dobę przez firmę ochroniarską.
Camping z wielkimi ZAWSZE czystymi sanitariatami i prysznicami, w którym panie sprzątające są w dzień i w nocy. Nie koedukacyjnymi dodam, bo to ważne!
Gdzie w wyznaczonym miejscu zmyjecie naczynia i postawicie na przygotowanych suszarkach.
Gdzie macie do dyspozycji kuchnię z czajnikami, płytami, lodówką.
Gdzie pralka i suszarka czekają na brudne ciuchy.
Gdzie TRZEBA sortować śmieci.
Gdzie jest plac zabaw, boisko do siatki, świetlica, w której w niepogodę dzieci oglądną bajkę, a wieczorem dorośli pokibicują ulubionej drużynie.
Gdzie zjemy pyszne jedzenie w przytulnej restauracji, pięknie i ze smakiem urządzonej.
Gdzie zrobimy zakupy, bo na miejscu znajdziemy sklep czynny od rana do nocy.
Gdzie każde pole wyposażone jest w prąd.
Wędkarze mają osobne stanowisko do łowienia ryb.
Na plażę wyjdziemy własnym prywatnym zejściem, bo sam camping jest 50 metrów od morza.
Wi-Fi rzecz jasna na miejscu.

Camping, który co roku zgarnia pierwsze miejsce w rankingu Polskiej Federacji Campingu i Caravaningu.
I to wszystko w Polsce. Na naszym zachodnim wybrzeżu. 

Tak. Jedyne, czego nie mamy tu zapewnionego to pogoda :)



      Nie jest też tanio. Moglibyśmy równie dobrze, zamiast spędzać tu niemal trzy tygodnie każdego roku, po prostu wyjechać na wczasy do ciepłego kraju z drinkiem przy basenie. Dlaczego wybieramy więc camping w Polsce?

     Co roku spotykamy tych samych ludzi, którzy - tak jak my - wracają tu jak bumerang. Rezerwujemy miejsca z rocznym wyprzedzeniem, zgrywamy terminy. Dzieci znają się i lubią. Czekają do kolejnego spotkania. My też. Poznaliśmy i poznajemy tam wspaniałych ludzi. 
Nie wyobrażam sobie większej frajdy dla dzieciaków. A gdy dzieci się dobrze bawią, my na prawdę możemy odpocząć. Rano wybiegają w pidżamach, siadają na rowery, hulajnogi lub po prostu biegną do kolegów. Bawią się do późnej nocy. Bawią się gdy z nieba leje się żar. I bawią się gdy pada deszcz. Nie nudzą się nigdy, nie oglądają bajek, nie mają playstation. Najgorszą karą jest szlaban "na kolegów". Wieczorem wracają ze stopami czarnymi jak smoła, brudnymi, ale uśmiechniętymi buziami i potarganymi włosami. Zasypiają w minutę, w połowie pierwszego zdania bajki. 
Trochę, jakbyśmy jednak wrócili do własnego dzieciństwa, prawda?

#childhood unplugged 







    Gdy przez pierwszy tydzień pobytu brakowało nam słońca, poranek witał nas deszczem, a plażę oglądaliśmy tylko podczas wieczornego puszczana latawców nasze dzieci po prostu jak co dzień wybiegały na zabawy z kolegami. Nie było jęków, "mamo nudzi mi się" i płaczu czy marudzenia. Jeździliśmy na rowerach, hulajnogach, spacerowaliśmy po lesie i do pobliskich miasteczek. Był czas na czytanie książek i byczenie się na plaży.
       Może to mój sentyment do biwakowania tak bardzo przekłada się na letnie plany. Wciąż pamiętam szalone eskapady z rodzicami, wujkami i kuzynami. Jazdę na pace wysłużonego żuka i "jamnika". Ekspresowe pakowanie w piątek, gdy wujek wpadał z hasłem "jedziemy nad jezioro", a weekendowe biwakowanie przeciągało się do dwóch tygodni. To były najlepsze wakacje. Najpiękniejsze. To te wakacje wspominamy przy rodzinnym stole, gdy sami mamy już dzieci. Jak jeże obgryzły nam pomidory, jak czerpaliśmy wodę ze studni w opuszczonym folwarku, jak piekliśmy barana i ścigaliśmy się na materacach na jeziorze. 
      Nie było luksusowego hotelu, basenu i kelnerów. Nie było wycieczek, kupowania prezentów i paradowania w eleganckich ciuchach. Ale było mnóstwo zabawy. I śmiechu.
I tak jest w naszej przyczepie.
A my lubimy tę naszą wesoła przyczepę. Bo to wciąga, wiecie? Uważajcie :)




Czasem warto wyjść z tego pudełka i spróbować żyć i odpoczywać po swojemu. 


                                                                        PODPIS


13 komentarzy:

  1. Mieszkam w Niemczech, bardzo blisko Holandii i obie narodowości campingowanie uwielbiają. Zawsze się dziwiłam dlaczego. Aż do momentu kiedy pojechaliśmy ze znajomymi na pierwszy w moim życiu camping niedaleko Utrechtu. Wydawało mi się, że sięzanudzę na śmierć. Do morza kilkanaście kilometrów, camping na wsi, w szczerym polu, u holenderskich rolników. I co? Bardzo się pomyliłam. Campingi, jakie opisałaś (z wi-fi, pralką, prądem na każdym polu) to w Holandii standart. Co mnie zatem zaskoczyło? Gospodarze. Dzięki nim wydoiłam pierwszą krowę w życiu, zobaczyłam jak produkujątradycyjny, holenderski ser. To tam tak naprawdę odpoczęłam. I było tam mnóstwo dzieci i żadne się nie nudziło. Do tego, miałam wrażenie, że wszyscy my, którzy wtedy "campingowaliśmy", tworzyliśmy małą rodzinę. Cudowny czas. W tym roku nam się nieudało tam pojechać, ale za rok z pewnością tam wracamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, pewnie dlatego 70% stałych bywalców na naszym campingu to Niemcy i Holendrzy (i jeszcze Belgowie, Czesi, Szwedzi i Norwegowie). To prawda, tam caravaning jest powszechny. I tak tak tak!!! To ta campingowa "rodzina" sprawia, że chce się tam wracać i wracać co roku. Zwłaszcza widząc jak wielką frajdę mają tam dzieciaki.

      Usuń
  2. Właśnie wróciłam z Campingu na Bornholm. Mam podobne przemyślenia co Ty;) Pięknie, czysto i wygodnie. Fakt że mieliśmy domek nie przyczepę ale obok stały przyczepy i niczego im nie brakowało;) Masa miejsc do zabawy dla dzieci, basen, sklep, kawiarnia itd a za oknem plaża i szum fal ;)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli IDEALNIE! Na naszym campingu też stoją domki. I namioty też (niektóre są ogromne!). muszę oglądnąć campingi na Bornholmie, bo bardzo chciałabym pojechać tam z dziećmi za 2-3 lata (żeby były już w stanie pokonywać rowerem dłuższe dystanse)

      Usuń
  3. Kiedyś ktoś mi powiedział, że jak się zacznie "kempingować" to już cieżko będzie wrócić do hotelu - my od dwóch lat spędzamy wakacje na kempingach, pod namiotami we Francji :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! My przyczepą nie lubimy wypuszczać się daleko, bo prowadzi się ją jednak trochę niewygodnie i czas podróży wydłuża się niemiłosiernie. ale za to na krótkie trasy jest super! Tych namiotów we Francji zazdroszczę :)

      Usuń
  4. W tym roku pierwszy raz byłam z mężem na campingu. Nie spodziewałam się, że może to być takie fajne. Poznaliśmy wielu ciekawych ludzi. Poza tym, wakacje w przyczepie są praktyczne, nie trzeba się przepakowywać itp ;) W przyszłym roku planujemy podróż do Francji, oczywiście z przyczepą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten pierwszy raz to chyba zawsze miłe zaskoczenie (o ile camping gwarantuje dobre warunki). U la la! Francja! Pięknie będzie

      Usuń
  5. Jeśli wakacje to tylko na campingu - pod namiotem, w przyczepie czy w domku, ale na campingu. Dziwię Wam się jednak, że wybieracie polskie morze, pomimo tak kapryśnej pogody. Chorwacja niewiele dalej a pogoda prawie pewna. Ja mogłabym jeździć co roku do Chorwacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak :) tylko, że jedyną przeszkodą jest ilość km do pokonania i czas w jakim to zrobimy :) Mój M nie znosi ciągnąć przyczepy na miejsce, bo jest to dość niebezpieczny i wymagający skupienia proceder. Dlatego wybieramy miejsca blisko. I nie narzekamy na pogodę, bo nawet gdy pada my się tu nie nudzimy :)

      Usuń
  6. Przypomniałaś mi wakacje pod namiotem, warunki też były bardzo dobre. Cudowne wspomnienia. Stereotypy pewnie biorą się stąd, że przez 20 lat nie sprawdzamy czy coś się zmieniło ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Przyjmujemy coś za pewnik i nawet nie sprawdzamy czy faktycznie tak jest. Stereotypy :) a czasem możemy być bardzo pozytywnie zaskoczeni :)

      Usuń
  7. Aniu, jest jeszcze jeden ogromny plus! Zawsze swoja kołderka, pościel, poduszka... ;) My powoli się przymierzamy do pomysłu.

    OdpowiedzUsuń

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco