Pomarudzę na wiosnę...
Mój ogród tętni życiem. Kwiaty, krzewy, drzewa...
Jestem leniem. potrzebuję odpoczynku. Przerw. Późną jesienią zawsze cieszę się z nadejścia chłodów, które oznaczają koniec prac ogrodowych na ładnych "parę" tygodni. Wiosną cieszy za to każdy kwiatek, każdy łepek wychylający się z ziemi, listek na drzewie... Ta zimowa przerwa jest na prawdę potrzebna, by później umieć od nowa cieszyć się zielenią. I pracą. A pracy w ogrodzie jest mnóstwo!
Cięcie, czyszczenie, nawożenie, podlewanie. Uwielbiam "ubabrać" się mokrą chłodną jeszcze ziemią. Uwielbiam sadzić, przycinać, pielęgnować...
Wszystko byłoby piękne, idealne nawet, gdyby nie CHWASTY.
Nie opowiem Wam dziś o urokach ogrodnictwa. opowiem Wam o jego ciemnej, mrocznej stronie. Krew, pot i łzy - i zero przesady w tym stwierdzeniu. Podrapane do krwi (i do łokci również) ręce przy przycinaniu róż i pieleniu różanek, bóle krzyża po sześciu godzinach pielenia, hektolitry potu wylane przy pieleniu, kopaniu, przesadzaniu, o łzach wylanych nie wspomnę. Gdy coś zimy nie przetrzyma, gdy robale zjedzą, albo - co najgorsze - CHWASTY ZASŁONIĄ!!!!
Nie jestem przykładną ogrodniczką. W tym roku przegrywam z chwastami. Wszechobecny skrzyp kolejny sezon spędza mi sen z oczu. W tym sezonie jestem po prostu załamana :( Ciągłe pielenie zabiera mi całą radość posiadania ogrodu...
Owszem, słyszę dobre rady "daj spokój, przymknij na to oko". ale JAK?
Co robić, jak żyć, Panie Premierze?
Kiedy te paskudy przerastają wypielęgnowane rabatki, górują nad kwiatami, rozsiewają się niemal w oczach. Jedną z rabat, największą, najbardziej pracochłonną...muszę po prostu zrobić od nowa. Wykopać wszystkie rośliny, przekopać, wypielić , a najlepiej po prostu wymienić ziemię. Sadzić na nowo, drżeć czy zmaltretowane rewolucją roślinki przyjmą się na nowo....
Tak Kochani. Posiadanie ogrodu to nie tylko "kwiatki, bratki i stokrotki", nie tylko grill z przyjaciółmi i tarzanie się w trawie. To też ciężka praca, systematyczność i podporządkowanie sztywnym regułom dyktowanym przez Matkę Naturę - czasem złośliwą śmiem twierdzić!
Dziś znów idę walczyć z tą cholerą. Popołudniu. Do południa walczę z bakteriami, mikrobami i wirusami - stałymi mieszkańcami naszego domostwa od tygodni dwóch...
Nie pokażę Wam zdjęć moich zachwaszczonych rabatek. O nie. Mówić to jedno, ale pokazać? Mistrzynią jestem! W fotografowaniu tak, żeby widać nie było. Tylko nie mówcie mi teraz "nie jest źle" albo moje ulubione!! PRZESADZASZ :)
Owszem, przesadzam, niestety tylko roślinki :P