Leniwie, chorowicie i przedsylwestrowo...
Nie mogę dojść ze sobą do ładu po świątecznym szaleństwie.
I nie mówię bynajmniej o wadze:P (choć ta daleka od ideału)...
Nie ogarniam rzeczywistości...ilość przeplatających się dni wolnych, kolejna niedziela w tym tygodniu, chore dziecko i poświąteczne rozleniwienie sprawiają, że zapominam, mylę się, a najchętniej położyłabym się z książką pod kocykiem i spędziłabym tak calutki dzień - z przerwami na inhalacje i dawkowanie lekarstw dla Matyldy
(ale sukces - dzień po dniu pokonujemy choróbsko bez antybiotyku, choć zaczęło się groźnie!)
Dzisiejszy post będzie więc równie chaotyczny i niepoukładany jak moje ostatnie dni Starego Roku :)
Działo się :)
Pierwsze chorowanie
Pierwsze zakręcanie włosów :)
Z powodu Jasełek :) także pierwszych :)
Poranne wstawanie do przedszkola i śniadanko, gdy za oknem noc
Pierwsze świąteczne ozdoby w domu
Ubieranie choinek - tych małych i tych dużych...a przy tym mnóstwo śmiechu i żartów :)
Prezenty prezenty prezenty...i ich pakowanie :)
Prezentów dawanie - fantastyczne uczucie gdy wykona się je samodzielnie :) Nawet jeśli nie są tak cudne i wymuskane jak te ze sklepu :P
Akurat w tym temacie zdjęć jak na lekarstwo....ale przecież to nie to było tu najważniejsze :)
Były domowe ciastka, ciasteczka, nalewki, ręcznie ozdabiane ściereczki kuchenne....a przede wszystkim było morze satysfakcji! :)
Jak się cieszę, że moja kochana rodzinka już w kolejną Gwiazdkę obdarowuje się ręcznie robionymi drobiazgami!
To zaledwie ułamek miliona zdjęć, jakie zrobiłam czekając na Boże Narodzenie....nie wspominając o tych, które pstrykałam w same Święta....mam nadzieję, że kilka z nich uda mi się jeszcze zamieścić po Nowym Roku...
A tym czasem lecę zaplanować sylwestrową noc :)
TO JUŻ JUTROOO!!!!
:)