Moja Szwecja raz jeszcze....
Ogromnie dziękuje Wam za tyle ciepłych słów pod ostatnim postem...wiem już, że w swej miłości do Skandynawii nie jestem odosobniona, uwielbiam odkrywać z Wami Wasze ulubione zakątki, poznawać nowe bloggerki mieszkające w Skandynawii na stałe i te odwiedzające ją - jak ja :)
Dziś będzie krótki spacer po dwóch większych miastach Szwecji, jakie udało nam się odwiedzić
- Sundsvall oraz Uppsala i troszkę migawek z drogi....gotowi?
Ruszamy :)
Sundsvall
Piękne miasto portowe nad Zatoka Botnicką, z klimatycznym starym rynkiem i brukowanymi ulicami...A na obrzeżach potężne fabryki....zdumiewający kontrast..
Bardzo duże wrażenie zrobiło na nas muzeum i miejska biblioteka Sundsvall.
Zadaszono całkowicie jedną z wąskich uliczek starego miasta łącząc ze sobą dwie stare kamienice. W jednej części powstało muzeum, w drugiej biblioteka miejska. znalazło się również miejsce na sklep z pamiątkami i mała bardzo klimatyczną kawiarenkę, gdzie można napić się dobrej kawy i zjeść kawałek pysznego domowego ciasta - a jest z czego wybierać - marchewkowe z kremem śmietankowym, rabarbarowe z ciepłym kremem waniliowym, sernik, szarlotka na ciepło i OBOWIĄZKOWO bułeczka Kanelbullar :)
..
Na rynku - jak to na rynku, choć nie wiem czy była to jednorazowa "impreza" czy cosobotni kiermasz...
Można było kupić świeże warzywa, owoce, domowe regionalne przetwory i wrzosy we wszystkich kolorach tęczy....
Druga część soboty upłynęła na buszowaniu w sklepach - ale o tym następnym razem.
Nasza pierwsza i zarazem ostatnia niedziela w Szwecji miała wyglądać nieco inaczej.
Planowaliśmy krótką wyprawę - a jakże - do Sztokholmu. W perspektywie mieliśmy 300 kilometrową podróż samochodem...Cóż...każdy chyba wie jak bardzo restrykcyjnie podchodzą Szwedzi do kwestii prędkości na drogach...100, 110 km, miejscami 120 km/h. Nie szybciej...
Bardzo pilnowałam M w tej kwestii, dlatego nasza podróż trwała nieco dłużej niż zaplanowaliśmy :) Tym bardziej, że zdarzały nam się postoje...ale jakie!!!
O tym za chwilkę :)
W każdym razie nasze plany zweryfikowaliśmy będąc 100 km od Sztokholmu. Pogoda - dotąd piękna i słoneczna - zmieniła się w zachmurzone ciemne niebo i niewielki deszcz, a my złapaliśmy małe opóźnienie (ok ok - trochę też z naszej winy, bo nie spieszyliśmy się z porannym wstawaniem - jak to w niedzielę :P).
Według naszych szybkich wyliczeń po zdaniu auta w wypożyczalni przy lotnisku mielibyśmy niecałe cztery godzinki na dojazd pociągiem do centrum (nie zachęcała nas do tego bynajmniej zawrotna cena 20-minutowej przejażdżki ArlandaExpress:P) i szybkie zwiedzanie...
Musieliśmy stawić czoło faktom. Jeśli coś pójdzie nie tak? spóźnimy się na pociąg? Na samolot? Czy warto porywać się na zwiedzanie tak wielkiego miasta mając 3 godziny?
Odpowiedź była oczywista.
NIE.
Nie tym razem...
Bardzo spontanicznie zatrzymaliśmy się w mieście, które "stało nam na drodze" do lotniska - a dokładnie 35 km przed nim. I nie żałuję!
Żałuję jedynie,że nie przygotowaliśmy się wcześniej do zwiedzania tego miasta - więc robiliśmy to intuicyjnie (zwłaszcza, że nawigacja odmówiła posłuszeństwa:P)
Jak się okazało - zobaczyliśmy największe atrakcje!
UPPSALA
Centrum miasta przecina rzeka Fyrisån, a wzdłuż obu jej brzegów niekończące się rzędy rowerów. Niesamowity widok!
Tuż obok stoi największa w Szwecji katedra Domkyrkan (jej wieże mają niemal 120 m!), która jest miejscem koronacji i spoczynku królów szwedzkich. Niestety nie zwiedziliśmy jej wnętrza, gdyż odbywała się tam w tym czasie msza połączona z jakąś uroczystością (domyślamy się jedynie, że chrzcinami).
Już po powrocie do domu doczytałam, że w tej świątyni nie brakuje i polskich akcentów. To miejsce spoczynku Katarzyny Jagiellonki - żony króla Jana II Wazy. Znajdują się tam również ogromne dzwony zrabowane w Toruniu w 1703 roku podczas wojny północnej, a jeden z nich zwany Thornan jest teraz największym dzwonem w Szwecji.
Tuz obok tego pięknego Kościoła odnaleźliśmy Museum Gustavianum mieszczące się w dawnym budynku Uniwersytetu Uppsala - najstarszego Uniwersytetu w całej Skandynawii (założonego w 1477 roku). Oczywiście zwiedziliśmy je - i choć miało wiele sal tematycznych - starożytny Egipt mumie, sarkofagi, wikingowie, malarstwo, muzeum przyrodnicze, to na mnie największe wrażenie zrobiła sala naukowa.
Najstarszy teleskop achromatyczny, teleskopy Celsjusza i innych astronomów, najstarszy znany instrument i komputer astronomiczy - Antikythera Mechanism, księga z zapiskami Kopernika na temat zaćmień, najważniejsze dzieła Linneusza - absolwenta tej uczelni!, przepiękne globusy...
Philosophiae naturalis principia mathematica (pol. Podstawy matematyczne filozofii przyrody) – dzieło Isaaca Newtona, w którym przedstawił prawo powszechnego ciążenia, a także prawa ruchu leżące u podstaw mechaniki klasycznej.
Nie mniejsze wrażenie zrobiło na mnie to co znaleźliśmy pod kopułą budynku:
THEATRUM ANATOMICUM z 1662 roku, w którym przeprowadzano pokazowe sekcje anatomiczne dla studentów uniwersytetu. W chwili obecnej jest drugim najstarszym tego typu obiektem na świecie.
Brrr....
Ochłonęliście już po dawce kultury i sztuki?
Może przejażdżka rowerem i spacer pomogą?
Opuszczamy już Uppsalę z wielkim niedosytem - już wiem, że nie zobaczyliśmy wielu jej atrakcji...może jeszcze kiedyś? :)
A teraz pora na obrazkową "opowieść drogi", czyli jak piękne są szwedzkie krajobrazy, królestwo wody, kamienia i lasów....
Nie brak tu też typowej zabudowy. Przepiękne jest to, że prawie wszystkie domy - stare czy nowe, zachowują ten styl - brązowo-czerwona drewniana elewacja, białe ramy okien i drzwi...
Na deser mój absolutny mały raj na ziemi - znaleziony przypadkiem przy drodze....malutka wysepka na środku jeziora...
Dla tego widoku warto było pokonać tyle tysięcy kilometrów....ciężko nam było stamtąd wyjeżdżać...
Na dowód jak ciężko było oderwać wzrok i myśli od tego miejsca na ziemi...
Mogłabym tam stać chyba godzinami....
Z tym widokiem pozostawiam siebie i Was Kochani...
Do zobaczenia już w październiku!