• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

O MNIE

I CO DALEJ Z BLOGIEM WYMARZONYDOMANI.BLOGSPOT.COM?


KRÓTKO O MNIE

Hej! Jestem Anna Pryć-Futkowska i przez kilka ostatnich lat "Wymarzony Dom Ani" był moim wyjątkowym miejscem. Ale tak jak zmieniam się ja, tak zmienia się te tenż blog.

Po mojej fascynacji wnętrzami i DIY pozostała miłość do estetyki, stonowanych kolorów. Praca z drewnem nauczyła mnie szacunku do natury i pracy ludzkich rąk.

Rok temu zaczęłam nowy rozdział mojej artystycznej działalności - i właśnie tę część mojego świata znajdziecie niebawem na NOWYM BLOGU

CAŁA JA

Anna Pryć-Futkowska

CO DALEJ Z BLOGIEM?

Od października 2019 blog będzie funkcjonował pod nowym adresem www.bardzoosobiste.pl.

Od roku zajmuję się malowaniem. Ołówek, akwarele, cienkopis - to teraz moje narzędzia i pracy i narzędzia do wyrażania moich emocji. Kobiecych emocji, które bardzo mnie fascynują. Dużo moich prac i przemyśleń na temat malowania i kobiecości znajdziecie na nowym blogu. A także artykuły o kreatywności, pracy freelancera, samooakceptacji i kobiecym ciele... i dużo, bardzo dużo moich ilustracji.
Już dziś zapisz się na newsletter i nie przegap startu nowego bloga! Czekam tam na Ciebie

BLOG - POSTY ARCHIWALNE

NA NAJNOWSZE POSTY BLOGOWE ZAPRASZAM OD PAŹDZIERNIKA 2019 NA WWW.BARDZOOSOBISTE.PL


28 maja 2011

Kolorowe kredki...

Kolorowe kredki...

W pudełeczku noszę...

Zdarzę się Wam kupić dzieciom coś, co Wy bardzo lubicie?:)
Ja uwielbiam kredki bambino, które uparcie kupuję córci, a ona uparcie obiera je z papierków i ....woli kolorowac świecowymi...(za którymi ja - task na marginiesie - nie przepadam)...

Dziś - przy okazji wpisu do pamiętnika pewnej bardzo młodej Kobietki - podkradłam księżniczkowe kredki bambino i zmalowalam taki obrazek:)


Tak tak, znacie go, bo to jedno z moich zdjęć, które zamieściłam w tytule bloga i ktore bardzo lubię. Obrazek troszkę oszukany (od razu nucę sobie "Fake plastic tree" Radiohead:) ) - lubię tę wymyśloną sobie kiedyś technikę - drukuję bardzo bardzo rozjaśnione zdjęcie w odcieniach szarości, tak, że widać zarys kształtów i koloruję sama - super zabawa, szybki efekt:)


Miłej soboty!

27 maja 2011

Słodkie macierzyństwo

Słodkie macierzyństwo

Macierzyństwo - jak każda z mam wie doskonale, nie jest pasmem nieprzerwanej radości i scen żywcem wyjętych z retro-pocztówek, gdzie wszyscy są uśmiechnięci, dom wysprzątany, obiad podany...

Dlatego warto czasem "dosłodzić" sobie rzeczywistość, zwłaszcza w takim pięknym dniu jak Dzień Mamy:)

Na pierwszy "rzut" idą drobne słodkie upominki dla mam, tym razem były to krówki - ciągutki, którym dla przełamania ogromnej słodyczy dodałam orzeszka solonego, a w drugiej wersji kryształki grubej soli - genialne jak dla mnie połączenie:)

Przepis ze strony Moje Wypieki od niezastąpionej Doroty:)

KRÓWKI

300 ml nieslodzonego mleka skondensowanego
3/4 szklanki cukru
1/3 kostki masła
lyżeczka esencji waniliowej - ja dodałam cukier wanilinowy



Wszystkie składniki doprowadzamy do wrzenia w garnku z grubym dnem i mieszamy aż masa będzie gęsta, beżowa i wykaże tendencje do przypalania się (Dorocie zajęło to 15 min, mnie jakieś 45!)- wtedy zdejmujemy z ognia i ucieramy kilka minut - masa będzie bardzo gęsta. Wlewamy do małej keksówki wyłożonej folią aluminiową i schładzamy. Na tym etapie dodałam orzeszki i sól. Kroimy na kosteczki i zjadamy bądź rozdajemy:)





sobie oczywiście też pozwoliłam na słodkości, zamiast krówek wybrałam shake'a owocowego - z melona, truskawek, banana, jogurtu naturalnego i łyżeczki miodu:)
Polecam!


 Świetnie smakuje także zmrożony!!

Szkoda tylko, że moja stremowana pierwszym w życiu występem córcia przepłakała całe uroczystości przedszkolne trzymając kurczowo mamę -  na osłodę dostałam od niej piękną laurkę i kwiatka. a piosenkę zaspiewała mi w aucie:)



Pozdrowienia dla wszystkich mam!

26 maja 2011

Dziękuję

Dziękuję

Mojej Matce

Włosy przetkane siwizną
Twarz zmarszczkami znaczona.
Każda zmarszczka
to imię lub imiona.

Imiona dzieci
o które
wciąż swe troski dzieli.

Odpocznij na chwilę
w swym zatroskaniu.
Przeminą wieki.

Matka -
na zawsze nią pozostaniesz

Bronisława Sibiga

Wszystkim mamom, tym ze stażem dłuższym i krótszym, tym na początku swojej maminej drogi i tym, co od lat troszczą się o swoje pociechy

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
 
 
Kocham Cię mamuś!
 

25 maja 2011

Truskawkowa zapiekanka

Truskawkowa zapiekanka

Tak jak obiecałam wczorajszy dzień upłynął pod znakiem truskawki i dziś szybciutko podzielę się z Wami pysznym przepisem na kolację, śniadanie, drugie śniadanie bądź podwieczorek - dowolność wielka:)


Potrzebujemy:

truskawki
pieczywo (ja dałam pszenne bagietki, może być chleb tostowy, chleb biały)
brązowy cukier
twarożek zmiksowany z jogurtem naturalnym bądź serek kremowy
mąka kukurydziana

Przygotowanie:

Pieczywo kroimy, obsypujemy lekko brązowym cukrem i kładziemy na rozgrzanej patelni i smażymy aż cukier się skarmelizuje i stworzy słodką skorupkę. Chleb kładziemy na blaszce i układamy na nim przekrojone na pół umyte truskawki


Serek (lub twarożek z jogurtem) mieszamy z mąką kukurydzianą (mniej więcej 1 łyżka na 100 g serka) i brązowym cukrem i nakładamy na truskawki, wierzch posypujemy brązowym cukrem.



Wkładamy blaszkę do nagrzanego do 180*C piekarnika i pieczemy 6-8 minut, aż serek sie zrumieni a truskawki puszczą sok.

I woila:)

Wsuwamy oczywiście na ciepło mlaskając i oblizując palce:)

SMACZNEGO!

PS. Przepis na truskawkową zapiekankę znalazłam w książce "Kuchnia malucha" autorstwa Beaty Ciepłowskiej-Kowalczyk i Magdy Rodak.

24 maja 2011

Już są!

Już są!

Pierwsze truskawki, te prawdziwe, z kobiałki, obsypane piachem i pachnące latem ! NARESZCIE!


To oznacza też otwarcie sezonu na przetwory, a dziś obiad truskawkowy, i kolacja też, a w międzyczasie będziemy podjadać te słodkości paluchami prosto z miski:)

Są też kwiaty na moim rododendronie, piękne, rozkwitają dopiero powoli, a ja codziennie wychodzę na nie popatrzeć.


Kto by pomyślał, że ogród będzie dawał mi tyle radości? Mnie! Do niedawna takiej przeciwniczce pielenia, sadzenia i grzebania w ziemi:)
Cóż, kobieta zmienną jest... czy ten widok nie jest wart trochę zachodu i ubrudzenia rąk?



Moje mieczyki też rosną jak szalone:)


Niestety nadal koczujemy w domu i przez szybę oglądamy nasz świat, Antoś w fazie kulminacyjnej ospy, troszkę marudzi, gorzej śpi, ale jest bardzo dzielny i nie daje mamusi mocno w kość:) Popatrzcie, nawet butelka po wodzie może być świetną zabawką i robi tyyyle hałasu:)



Mamusia korzystając z jego popołudniowej drzemki i jakby małego polepszenia w kwestii bolacych pleców usiadła do maszyny i zainspirowana Atenowym bieżnikiem z falbankami uszyła prosty zgrzebny wkład do koszyka na pieczywo.
Koszyk lata świetności (o ile takowe były) miał już za sobą i drażnił mnie za każdy razem kiedy gościł na stole.


A teraz prezentuje się troszkę lepiej w ubranku z bawełnianej surówki i odrobiną koronki




Próbuję się nie lenić mimo zakazu prac i schylania, mam nadzieję, że jak tylko uda mi się odwiedzić ogrodnika to mój taras nabierze rumieńców (tych kwietnych), a tymczasem "robią" się tarasowe donice:)

Miłego dnia!



21 maja 2011

Róże...na stole, z włóczki i haftowane

Róże...na stole, z włóczki i haftowane


Róże opanowaly ostatnio mój dom i nadają ton moim poczynaniom, róże mam w wazonie na stole, róże na tarasie, róże wyhaftowałam i róże szydełkuję...mania? 
Nie, to ten motyw jest tak wdzęczny i lekki, że sam "pcha" się na salony i saloniki.

Zaczęło się od różowego cieniowanego kordonka i mojej chęci zmierzenia się z granny square. Jak tylko zaczęłam szydełkować moja córcia widząc swój ukochany kolor spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami - jak, nie przymierzając, kot ze Shreka - i powiedziała:

- "Mamusiu, a usyjes mojej lali kołdelkę?"

No i co było robić? Kołdelka skończona, dziecię obecnie na morskich wojażach z dziadkami, ale będzie miało niespodziankę po powrocie:)


20 maja 2011

Na zielonej trawce...

Na zielonej trawce...

Nie będzie dziś nic o rękoczynach, ponieważ od dni kilku zmagam się z bólem kręgosłupa i z tego powodu mam zakaz schylania i podnoszenia, szlaban na ogródek i prace bezwzględny...troszkę tylko dziubię szydełkiem, ale wszystko w fazie wykańczania...póki co ból wykańcza mnie i priorytetem jest zdrowie (a sama sobie jestem winna) :(

Będą ogrodowe migawki, jak to mamusia siedzi sobie na podusiach na tarasie, a rodzinka pracuje w pocie czoła:)

spotkania z trawką są zawsze miłe, czasem mozna ją nawet podjeść...


Matusia dzielnie pomaga tacie w pielęgnacji trawnika i zakładaniu nowych rabatek:)


A roślinki wyciągają buźki do słońca, wdzięczne bardzo za trochę deszczu wypuszczają nowe pąki


Mieczyki kiełkują

Rododendron lada chwila pokaże cudone czerwono-rózowe kwiaty w pełnej krasie...

Jodła postawiła niebieskie szyszki na baczność

Nawet moje biedne zmarznięte wrzosy postanowiły żyć!!



Mąż dzielnie przygotowuje nową rabatę i dba o trawnik - to jego oczko w głowie:)




Miłego weekendu Kochani!

12 maja 2011

W ramach odskoczni...

W ramach odskoczni...

Odskoczni od myślenia, czytania i oglądania ogrodów, wymyślania rabat, zapoznawania się z kwiatami, wymaganiami...ufff....zaczęliśmy robić ogród i już śni mi się po nocach, cały czas szukam odpowiednich roślin, mam coraz większy mętlik w glowie...im więcej czytam tym mniej wiem:(


dzieje się dużo, zaczęłam "kilka" projektów, które czekają na dokończenie, tymczasem parę migawek z domu - jeszcze małe wspomnienie Antosiowego roczku w postaci kwiatów, dekoracji...





Niestety mam problemy z bloggerem, publikowaniem postów, Tusia ma ospę i siedzimy w domu, a co za tym idzie oczy muszę mieć naokoło głowy i niewiele czasu na inne aktywności poza pilnowaniem maluchów...co skutkuje małą frustracją i nerwami...

Moje róże kwitną coraz piękniej - póki co stoją na tarasie czekając na docelowe miejsce - i zmieniły osłonkę z wiklinowego kosza na drewnianą donicę - była biała i zniszczona po zimie, odrapałam ją do gołego jasnego drewna i póki co zostawię w tej postaci...
Róża dumnie pozuje na tle znalezionego na szperach wiklinowego stołka:)




A na kuchennym parapecie syrop sosnowy dojrzewa w słoneczku:)




Miłej końcówki tygodnia Wam życzę i pozdrawiam !

9 maja 2011

Turkusowe urodziny:)

Turkusowe urodziny:)

Takie właśnie turkusowo-kobaltowo-błękitne przyjęcie urodzinowe miał mój Antoś na swoje pierwsze urodziny. Sam solenizant też wpasował się kolorystycznie - dzięki jednemu z urodzinowych prezentów:)



Nawet tort starałam się utrzymać w podobnej kolorystyce - mis dla mojego misia. Torcik już tradycyjnie cytrynowy z biszkoptem rzucanym - wszystko z przepisu Doroty z Moich Wypieków, na wierzchu lukier plastyczny.





Antoś też miał swój osobisty wyjątkowy torcik z biszkopcikiem i masą jogurtowo-bananową:)


Były muffinki cytrynowe polane białą czekoladą z niebieskim barwnikiem i cukrowym misiem



Upiekłam jeszcze pleśniaka i piankę z brzoskwiniami i galaretką (no upiekłam to akurat niezbyt trafne określenie w tym przypadku:P) Tu wszystkie ciasta w wersji kompaktowej - czyli "na wynos" dla gości:)


Zdjęcia stołów bez ciast - później nie zdążyłam już zrobić żadnej fotki:)








Nie ma dziś zbyt wiele tekstu, zasypałam Was tylko zdjęciami - nie dlatego, że nie ma o czym pisać- wręcz przeciwnie...ale dlatego, że moja Księżniczka ma ospę i czasu przy rozbrykanej dwójce w domu mam jak na lekarstwo.

Przy okazji polecam kurs Elisse z bloga Utkane z marzeń na barwienie szkła - oto efekty - nóżka od stłuczonej lampki szampana zmieniła się w błękitna podstawę świecy oklejonej ozdobnym papierem na gorąco (tym razem zamiast żelazka suszarka - choć chyba wolę jednak żelazko).


I jeszcze na deserek migawka z dmuchania tortu:) Mamusia troszkę pomogła:)


Słonecznego tygodnia Kochani i zostawcie czasem po sobie jakiś ślad:)

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco