• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

O MNIE

I CO DALEJ Z BLOGIEM WYMARZONYDOMANI.BLOGSPOT.COM?


KRÓTKO O MNIE

Hej! Jestem Anna Pryć-Futkowska i przez kilka ostatnich lat "Wymarzony Dom Ani" był moim wyjątkowym miejscem. Ale tak jak zmieniam się ja, tak zmienia się te tenż blog.

Po mojej fascynacji wnętrzami i DIY pozostała miłość do estetyki, stonowanych kolorów. Praca z drewnem nauczyła mnie szacunku do natury i pracy ludzkich rąk.

Rok temu zaczęłam nowy rozdział mojej artystycznej działalności - i właśnie tę część mojego świata znajdziecie niebawem na NOWYM BLOGU

CAŁA JA

Anna Pryć-Futkowska

CO DALEJ Z BLOGIEM?

Od października 2019 blog będzie funkcjonował pod nowym adresem www.bardzoosobiste.pl.

Od roku zajmuję się malowaniem. Ołówek, akwarele, cienkopis - to teraz moje narzędzia i pracy i narzędzia do wyrażania moich emocji. Kobiecych emocji, które bardzo mnie fascynują. Dużo moich prac i przemyśleń na temat malowania i kobiecości znajdziecie na nowym blogu. A także artykuły o kreatywności, pracy freelancera, samooakceptacji i kobiecym ciele... i dużo, bardzo dużo moich ilustracji.
Już dziś zapisz się na newsletter i nie przegap startu nowego bloga! Czekam tam na Ciebie

BLOG - POSTY ARCHIWALNE

NA NAJNOWSZE POSTY BLOGOWE ZAPRASZAM OD PAŹDZIERNIKA 2019 NA WWW.BARDZOOSOBISTE.PL


22 stycznia 2011

Kochana babciu, kochany dziadku!!

Kochana babciu, kochany dziadku!!

Od początku do końca dzieło Matyldy :) (poza podpisami oczywiście:)

Kochana babciu!

Dziś mojej babci życzenia złożę,

w wiązankę kwiatów serduszko włożę

i wiem, że bardzo będzie się cieszyć,

kiedy zobaczy, że do niej śpieszę.

Moja babunia najlepsza w świecie,

wszystkim wam powiem, bo wy nie wiecie.

Ja babcię kocham, ściskam za szyję,

niech będzie zdrowa i sto lat żyje!




Kochany Dziadku!!

Uwielbiam gdy czytasz mi książeczki,

lub gdy opowiadasz mi bajeczki.

Lubię gdy na kolanach mnie sadzasz

i na każdą psotę zawsze się zgadzasz.

Lubię gdy uśmiechasz się do mnie,

po prostu kocham Cię ogromnie!
 
 
 
Dziś pozwolę sobie na wielka prywatę:)
 
Z serca płynące życzenia składałam wczoraj mojej kochanej Babci Jasi, oraz babci Stasi i babci Lusi, a od urwisów wierszyki, kwiatki i laurki dla babci Joli i Grażynki oraz dla Dziadzia Lesia i Wiesia:)

U nas chrobowo znów (Tusia ma anginę ropną, gorączkę 40-stopniową i zastrzyki), więc na inne aktywności czasu absolutnie brak:(

17 stycznia 2011

I jeszcze jeden i jeszcze raz:)

I jeszcze jeden i jeszcze raz:)

Sto lat sto lat niech żyje nam:)

Już nie będę Was więcej zamęczać Tuskowymi urodzinami, pokażę tylko drugi tort urodzinowy, który zrobiłam dla Księżniczki na urodziny "kulkowe" - czyli imprezkę dla dzieciaków w domu zabaw.



Obok ukochanego heloł kociaka moja córa jest też wielką fanką opowieści o Małej Elfie Cynce Dzwoneczek i Cynki samej w sobie:) I wbrew pozorom ta miłość nie zaczęła się od ogladnięcia bajki dvd, a od małej książeczki na dobranoc kupionej latem nad morzem. Bajki dididi (czyt. dvd) mała nie widziała do dziś, za to ma już kilka książeczek i kolorowanek o Cynce i codziennie przed zaśnięciem męczy tatusia o kolejne przygody Cynki:)
Dlatego wiedziałam od początku, że drugi tort musi mieć związek z cynką i tak się stało:)




Niestety, początek tygodnia to także początek chorowania, a raczej kolejna część:(
Nalewka "się robi", a my uciekamy na spacer dla kurażu...

12 stycznia 2011

Słodkie urodziny

Słodkie urodziny

Słodkie, bo Księżniczkowe:)
Słodkie, bo w tym poście będzie kulinarnie i wyjątkowo slodko.



Miało być słodko i miało być kolorowo - tak, żeby było wiadomo, że to urodziny dziecka:) Były muffinki cytrynowe, muffinki bananowo-czekoladowe, mini serniczki z bitą śmietaną, sernik  i torcik milky-way - oczywiście ozdobiony masą cukrową.




No i nie mogło zabraknąć Hello Kitty:)


Przepisy zaczerpnięte oczywiście od Dorotki z Moich wypieków, oraz - tu nowość:) - z odkrytego przeze mnie dopiero przed paroma dniami bloga kulinarnego Dwie Chohelki - polecam lekturę!!

A poniżej przepisy:
Sernik - z pierniczkami zrobiłam na Święta, na urodzinach był bez pierniczków, za to z polewą czekoladową



Dobranoc:)

11 stycznia 2011

Od końca, czyli post pourodzinowy...

Od końca, czyli post pourodzinowy...

A zanim opowiem o urodzinach przywołajcie ze mną wiosnę:)
Ja próbuję zrobić to za pomocą kwiatów - bukieciku urodzinowego Matusi, mini lampionu i moich tworów kwiatowych z papierów (podpatrzonych na blogu Dagi)




Będzie nietypowo, zacznę od końca, ponieważ na samej imprezie urodzinowej Matyldy nasz wysłużony aparat - a raczej jego wiecznie rozładowane akumulatory - odmówił posłuszeństwa i postanowił się zawiesić po pierwszej fotce:(
Tak więc dziś pochwalę się tylko prezentem, który Matusia otrzymała od swych rodziców - czyli ode mnie i męża:)
Pomyślicie - prezent jak prezent - czym tu się chwalić? A jednak, pozwólcie, że opowiem Wam historię pewnej miłości, która zaczęła się jesienią ubiegłego roku...

Przeglądając wiele wiele blogów co jakiś czas napotykałam piękne drewniane kuchnie dla dzieci, wykonane ze starych mebli, biurek, półek czy szafek. Matusia od dłuższego już czasu lubiła pomagać mi w kuchni i sama bawiła się w gotowanie i serwowanie potraw. Dość miałam już plastikowych kuchenek najeżonych gadżetami i przesyconych kolorami, które grają, śpiewają, wirują...i nudzą się po pierwszym użyciu.

PLASIKOWYM ZABAWKOM MÓWIMY NIE!

Mocne postanowienie urządzenia Matusinego pokoiku bez nadmiaru plastiku (nie powiem, że zupełnie bez, nie bądźmy tak radykalni:P) skłoniło mnie do wykonania Księżniczkowej kuchni samodzielnie - jako prezentu gwiazdkowego. Od września trwały poszukiwania odpowiedniego drewnianego mebla, który po przeróbkach przypominałby kuchnię. Bezskutecznie. Ani komisy, ani allegro nie były w stanie zaoferować mi nic odpowiedniego.
Nadszedł grudzień, minęły Mikołajki, a ja w ferworze remontowych kłopotów i naszych chorób odwlekałam rozpoczęcie przygotowań kuchni. Wreszcie zapadła decyzja - kupujemy nową drewnianą kuchnię. Zasiadłam do komputera w poszukiwaniu cudu - i znalazłam!!! Kuchnię w stylu domku na prerii, w której zakochałam się bez pamięci, a która swą porażającą ceną miłość mą pozostawiła nieodwzajemnioną :(  (za taką kwotę wyposażyłabym Matusiowy pokój w nowe mebelki).
Ale sami spójrzcie, czy nie jest piękna?


Po otrząśnięciu się z rozpaczy i po konultacji z mężem postanowilismy wykonać kuchnię w podobnym stylu i szybciutko sporządziłam projekt wymarzonej kuchenki.  W sklepie docięliśmy sklejkę, zdemontowaliśmy ikeowy stolik z Tusiowego pokoju i zabraliśmy się do pracy.
Uzbrojeni po zęby w wiertarki, wkrętarki, farby, pędzle, śruby, wkręty, kołki, nowiutką wyżynareczkę - ktora sprezentowal mi pod poduszkę mój osobisty Mikołaj:), szlifierkę i inne zdobycze techniki zostaliśmy pokonani przez prawa matematyki.
"Przesuń płytę o milimetr nie w tę stronę, a zapomnisz o kątach i liniach prostych"...
Kuchnia i bezwzględna matematyka nas pokonały:(
Termin oddania kuchni przesunął się na urodziny.

Tym razem nie daliśmy za wygraną, ostatni tydzień dzień w dzień skręcaliśmy, wbijaliśmy, malowaliśmy, lakierowaliśmy, mierzyliśmy i pasowaliśmy. Wieczorami po położeniu dzieci od 22 do 1 w nocy trwały prace. Żmudne i prezcyzyjne, ale mimo zmęczenia wyłaniajaca się postać kuchenki wywoływała uśmiechy.

I wiecie co? Nareszcie zrobiliśmy coś razem, spędzaliśmy ze sobą każdy wieczór, rozmawiając, śmiejąc się, często przeklinając nie tylko pod nosem szalony pomysł tworzenia mebli:) Cudnie!

Efekty naszej pracy nie są może aż tak spektakularne jak oryginał, ale my jesteśmy z siebie dumni, a co najważniejsze radość Matyldy rekompensuje wszystkie trudy:)







Po Gwiazdce i urodzinach kolekcja białych mebelków wzbogaciła się też w widoczne na zdjęciach krzesełko do karmienia i dodatkowo w śliczne łóżeczko dla lali, którym pochwalę się gdy tylko skończę przemeblowanie w tusiowym pokoju...

I na koniec jedno jedyne zdjęcie, które udało mi się zrobić podczas urodzin naszym aparatem:)

Miłego dnia!!


7 stycznia 2011

Wszystkiego najlepszego córciu !!!

Wszystkiego najlepszego córciu !!!


Moja mała Księżniczka kończy dziś trzy latka:) Jak szybko minął mi ten czas, jak wiele się wydarzyło...łezka mi się w oku kręci, kiedy widzę jak z małego oseska rośnie mi samodzielna panna, która ma już własne zdanie (często nie omieszka je stanowczo wyrazić - nawet z przytupem:P ), nawiązuje pierwsze przyjaźnie, przeżywa pierwsze świadome Święta, urodziny, ma ulubione bajki na dobranoc, kocha się stroić i "malować"...

W tym roku Matusiowe urodziny będziemy obchodzić aż trzy razy, dlatego muszę się bardzo postarać, żeby wszystko poszlo zgodnie z planem - dziś wieczorem nadamy ostateczny szlif prezentowi, który szykujemy od ponad miesiąca, będziemy piec torta, muffinki i ciasto dla jutrzejszych gości, czyli naszej rodzinki. Jutro będzie czas dekorowania domu...
uwielbiam sprawiać Matusi przyjemność, patrzeć jak świecą jej się oczka, jak radośnie się smieje i piszczy z zachwytu...najpiękniejszy widok, dla którego warto czasem zacisnąć zęby w powszednie dni,m kiedy codzienność troszkę przerasta.

Świętowaliśmy też wczoraj, nie tylko Trzech Króli, ale też osiem miesięcy od narodzin synka...

z tej okazji kolacja była iście świąteczna - czyli drożdżówkowe - jeszcze ciepłe - choineczki i kubek gorącego kakao:)
Przepis pochodzi ze stronki Doroty (Moje Wypieki), troszkę go tylko zmodyfikowałam, na potrzeby "zdrowszej" kuchni:)

Składniki na 6 dużych drożdżówek :
•150 ml mleka
•40 g masła, roztopionego
•300 g mąki pszennej chlebowej - dałam pół na pół - pszenną i z pełnego przemiału
•7 g drożdży suchych lub 14 g drożdży świeżych
•2 łyżki cukru (30 g) - ja dodałam jasny brązowy demerara
•8 g cukru wanilinowego*
•1 białko
Ponadto do posmarowania:
•1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania

Mleko wymieszać z roztopionym masłem. Mąkę wymieszać z suchymi drożdżami (ze świeżymi wcześniej zrobić rozczyn), połączyć z resztą składników, wyrobić. Ciasto powinno być gładkie i elastyczne. Przykryć ściereczką kuchenną, pozostawić na 1,5 h do podwojenia objętości.
Wyrośnięte ciasto krótko wyrobić, rozwałkować na duże koło o średnicy ok. 30 cm, podzielić na 6 części, trójkątów. Trójkąty ponacinać po obu stronach, końcówki spłaszczyć placami. Przykryć, odłożyć do napuszenia na 20 minut. Przed pieczeniem posmarować jajkiem.
Piec w temperaturze 180ºC przez około 14 minut, przestudzić na kratce.
Polukrować, ozdobić posypką cukrową - u nas były to kruszone migdały.
Lukier - wykonany z wody i cukru pudru. 1/2 szklanki cukru pudru rozcieramy z 1 - 2 łyżkami gorącej wody.

Zrobiłam podwójną porcję i tym sposobem mieliśmy jeszcze na dzisiejsze szybkie śniadanie bułeczki z nadzieniem z jabłek i z powidłami śliwkowymi.


Bardzo Wam wszystkim dziękuję za komentarze pod ostatnim postem - i proszę o jeszcze!! :)
 Wszystkie rady skrzętnie notuję i już stosuję - np. codziennie na śniadanie Matusia i ja pijemy lemoniadę - czyli ciepłą wodę z miodem i cytryną - mała jest zachwycona:)
Staram się też zdrowo gotować, dlatego wczoraj na szybki obiadek zaserwowałam łososia pieczonego na ruszcie z ziołami i czosnkiem, szpinak (mniam!) i ryż z curry:)


Zdrówka życzę i wracam do miłych obowiązków.

5 stycznia 2011

Wyganiamy choróbska:)

Wyganiamy choróbska:)

Dziś będzie post błagalny, apel o pomoc w powrocie do zdrowia:)

Nie nie, nic z tych rzeczy, nie zbieram pieniążków, leków...dziś zbieram dobre rady, sprawdzone przez Was sposoby na odbudowanie zniszczonej przez antybiotyki odporności, babcine sposoby na rozgrzanie, przeziębienie, drapanie w gardle, kręcenie w małych i dużych noskach...



Post nie z przypadku, bo jak wiecie chorujemy od listopada nieprzerwanie, wszyscy po 4 seriach antybiotyków chwilowo wróciliśmy do formy i chcielibyśmy tę formę jak najdlużej utrzymać:)

Dlatego właśnie proszę Was mamy, żony, babcie, przyjaciółki, domowe specjalistki - piszcie co tylko wiecie, a ja odwdzięczę się spisem powszechnym, czyli broszurką ze wszystkimi Waszymi pomysłami - może uda się pomóc nie tylko nam:)
Bardzo, bardzo zależy mi na "przepisach" dla najmłodszych, bo to z dzieciaczkami właśnie najtrudniej. Jak uodparniacie swoje pociechy?

Na deser jeszcze malutka i skromna dekoracja naszego "ganeczku"




2 stycznia 2011

Był taki dzień...

Był taki dzień...

Bardzo ciepły, choć grudniowy...

Już za nami, minęły Święta, minął Sylwester...a ja zasypię Was gradem zdjęć, obiecanych, choć pewnie pod koniec mnie przeklniecie, o ile dotrwacie do owego końca:)
Powodzenia:)

Tak gości witamy w wiatrołapie

Kuchenny parapet zaczerwienił się i zazielenił, zapachniało lasem...i piernikiem:)









Nasza choinka mieni się czerwienią, bielą i srebrem...zawisły na niej także moje zeszłoroczne szydełkowe aniołki, bombki i gwiazdki...




Sąsiad Mariusz zrobił wspaniały stojak, polecam na przyszły rok -  chłopak robi cuda z metalu!! 

Czas na ułamek prezentów...tylko ułamek, bo gorączka i pośpiech skutecznie ostudziły zapał i niestety pokrzyżowały plany...
Rodzinkę obdarowałam ciasteczkami i piernikami, orzechami, domową czekoladą, masosolnymi ozdobami i aniołkami...


A wszystko zapakowane było wraz z okazjonalnym trunkiem w lniane świąteczne koszyczki...
 

  


 Dziękuję tym, którzy wytwali:)

Pozdrawiam cieplutko
Ana

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco